piątek, 16 lutego 2018

27. Rozdział dwudziesty szósty

Ile on może tak siedzieć i patrzeć na mnie, gdy śpię. Obudziłam się jakiś czas temu, ale czuje, że leży obok mnie więc nie mogę otworzyć oczu. Czekam więc i żeby nie tracić czasu powtarzam  plan szczegół po szczególe. Wstaje. Wcześniej całuje mnie w czoło i szepcze:
- Zostawię ci coś w kuchni. Będziesz zadowolona - oczywiście władczy ton, aż się wzdrygam ale nie poznaje, że nie śpię, na moje szczęście.
Jestem ciekawa co zastanę w kuchni, ale musze trzymać się planu. Chociaż z góry wiadomo, że mnie się plany nie trzymają ale jakby wyjścia nie mam. Otwieram oczy i czekam jeszcze dopóki nie usłyszę dźwięku przekręcanego klucza w drzwiach i odjeżdżajacego auta.
Wkładam na rękę zegarek. Wkładam na siebie strój do ćwiczeń, łącznie z butami. Uruchamiam stoper i udaje się do kuchni. Chce się skupić wyłącznie na szafce z kluczami i powrotem pod pokój Zet, kiedy zamieram w bezruchu. Co widzę? Widzę... Aż nogi się pode mną uginają. - Ty sukinsynie! - wyrywa mi się z gardła i czym prędzej podchodzę do stołu żeby się lepiej przyjrzeć niespodziankce od Zet. To co widzę, ba! To co słyszę sprawia, że zapominam o moim planie o mojej jedynej okazji do wyjścia z tego bagna.
Do rzeczy. Na stole w laptopie wyświetlany jest film. O raju, jak na nim dokładnie wszystko widać i słychać. Nie odrazu dochodzi do mnie kogo widzę. Kogo słyszę. Obraz jest jakby na żywo. Na ścianie wisi zegar, który pokazuje taką samą godzinę jak na moim zegarku. Bingo. Zwracając uwagę na zegarek przypomina mi się mój plan. I teraz nie wiem co robić.
Czy oglądać film, dzięki któremu mogę się czegoś dowiedzieć o moich bliskich. Tak. Na lapku wyświetlany jest obraz z salonu w moim domu. Widzę Lubego z tą samą dziewczyną, która towarzyszyła mu na zdjęciach. Słyszę jak się śmieją, jak ją obejmuje. Łzy napływają mi do oczu. Nie mogę stracić mojej szansy. Z wielkim bólem w sercu zamykam laptopa i wstaje od stołu. - Fado weź się w garść. Zet próbuje cie poskromić takimi zagrywkami - dodaje sobie sił.
Ściągam kluczyki z haczyka i idę pod pokój Zet, w między czasie zauważając, że straciłam prawie dwadzieścia minut. Raz dwa trzy. Przekręcam klucz w zamku i wchodzę do jaskini tego potwora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć! Dziękuję, że znalazłaś/eś czas by zajrzeć do mnie. Mam nadzieję na kolejne wizyty. Pozdrawiam. Daga