piątek, 29 stycznia 2016

31. W sobotni ranek zaparzyła sobie mocnej kawy, ale koniec końców napiła się ciepłej wody z cytryną, która jak się potem okazało dała jej większego kopa niż kawa. Za zgodą Artiego przeniosła się do jego pokoju a swój udostępniła dziewczynom. Chociaż proponowała jednej z nich zajęcie salonu, wybrały jednak opcję wspólnego spania.
Potem postanowiła sprawdzić pocztę, miała tam być wiadomość od dostawcy lodówki kiedy ma zostać przywieziona. Jednak na poczcie oprócz reklam były dwie wiadomości od Matiego.
- Dziwne! - pomyślała i czym prędzej sięgnęła po smartfona, by sprawdzić, czy nie dzwonił.
To co potem przeczytała początkowo ją wkurzyło a następnie dało do zrozumienia, że miała rację...
// Fado... muszę Ci się do czegoś przyznać. //
// Przepraszam Cię, ja się po prostu zmieniłem. Nie umiem być taki jak dawniej. Zawsze będziesz miała pierwsze miejsce w moim sercu. Żegnaj. //
Dużo czasu musiało upłynąć, gdy wpatrywała się w ekran laptopa, bo z zamyślenia wyrwał ją dzwonek domofonu. Za oknem było już ciemno.
Otworzyła drzwi do mieszkania na oścież i starała się przywitać przyjaciółki jak najbardziej prawdziwym uśmiechem, jednak one spoglądając jedna na drugą od razu wyczuły pismo nosem.
Stały tak trzy w progu mieszkania. Ona ze spływającymi łzami z oczu z bezradności i one trzymające w rękach butelki z winem i walizki nie mówiące nic do siebie.
- Gusia! Zmiana planów! - powiedziała Mag zostawiając walizki w przedpokoju i ciągnąc za rękę Fado do łazienki.
- Zmywaj te gorzkie łzy! Znajdę ci w szafie coś szałowego! Wychodzimy w miasto. Zobaczymy co ma do zaoferowania dla nas zapyziała dziura wczesnym wieczorem. - oznajmiła Gusia trybem raczej rozkazującym niż oznajmującym.
- Miałyśmy pić wino, zrobiłam sałatkę... - wyszeptała Fado doprowadzając się do porządku.
- To dobrze! Zjemy po powrocie! - zaczęły się śmiać wszystkie trzy.
Tłumaczenia nie były potrzebne. Za dobrze się znały. Zanim Fado ochłonęła zdecydowały się jednak otworzyć wino i po godzinie szły już ulicą w poszukiwaniu lokalu z dobrymi drinkami i muzyką do tańczenia.
30.       To był najwspanialszy miesiąc, jaki potem wspominała. Choć ojciec z dnia na dzień tracił siły, była pewna, że nadrobiła w dwadzieścia pięć dni trzynaście lat, które minęły im osobno.
           Niepokoiła ją cisza ze strony Matiego. Już prawie tydzień się nie odzywał a Arti na pytanie co się dzieję dawał jej tylko wymijające odpowiedzi. Śpi, jest na szkoleniu, poszedł się przejść... Fado nauczona doświadczeniami przeczuwała, że coś mogło się wydarzyć. Uspokajała ją jednak myśl, że na całe szczęście nie zaangażowała w ten związek więcej niż wymagane minimum. To nie było już to samo i Mag często jej powtarzała, że według niej niedługo znajomość się zakończy. Zwłaszcza, że Mag zrobiła swoje śledztwo i Mati już nie był tym samym facetem, którego jej przyjaciółka postanowiła wybrać na męża.
Za miesiąc święta. Za dwa dni Fado ma odebrać klucze od bistro. Na tą okoliczność wprowadzają się do niej Mag i Gusia. Każda z przyjaciółek postanowiła zainwestować pewną sumę pieniędzy w ten zapowiadający się dochodowo interes. W taki oto sposób powstaje spółka "Fado and Girls".

wtorek, 5 stycznia 2016

29.
- Mamy to! - przybiła piątkę Gusi. Wszystko załatwione. teraz tylko czekać na kasę.
- Bierzemy taksówkę, czy idziemy pieszo? - spytała Gusia
- Gdzie?
- No do szpitala! dasz mi kluczę ja wrócę do domu i potem po ciebie przyjdę lub przyjadę jak dasz znać.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Idziesz tam i nie ma odwrotu rozumiesz! Osobiście cie tam zaciągnę, prośbą albo groźbą wybieraj.
- Ok.
Przed oddziałem musiała zakupić specjalne obuwie i fartuch jednorazowy. Była pół godziny przed czasem. Nie szukała sali. Z własnych doświadczeń przedoperacyjnych wiedziała, że muszą go wywieść z sali na salę operacyjną, która znajdowała się poza oddziałem. Ręce jej się trzęsły, łzy spływały z oczu... Nie czekała długo. Specjalne łóżko podjechało ciągnięte przez pielęgniarki pod jedną z sal.
- Panie XXXX zapraszamy. Już czas.
Z sali o własnych nogach wyszedł mężczyzna w średnim wieku odziany jedynie w koszulę operacyjną. Położył się na łóżku i wpatrzony w sufił wpatrywał się w mijające go lampy. Był coraz bliżej niej. Głoś ugrzązł jej w gardle. Z kieszeni wyjęła łańcuszek z podkową.
Zatrzymała pielęgniarki. Wsunęła mu w dłoń łańcuszek i wydusiła z siebie przez łzy tylko:
- Jeszcze nie czas, bym ja go nosiła. Czekam tu na ciebie Tato.
- Dziękuję, odpowiedział - nie zasłużyłem na to córeczko.
Potem miesiąc po operacji na pogrzebie włożyła ten łańcuszek na swoją szyję.

28. Gusia była mistrzem w takich sprawach, pisanie biznes planu, tworzenie reklam, kampanii reklamowych po zwykłe wizytówki i plakaty. Jednej tylko klienteli nie obsługiwała - polityków. Od tego trzymała się z daleka.
- Wstawaj mała. - budziła Fado koło dziewiątej.
- Co jest? Guśka! Mam wolne dziś.
- Co mnie to! Biznes plan sam się do UP nie zaniesie. Spakowałam już wszystkie papiery i wypełniłam to co przeoczyłaś. Swoją drogą, weź ty posprzątaj w tej torebce! Dziada baby tam brak.
- Dobra, jutro - ciągnęła Fado wstając z łóżka i słuchając z lekkim uśmiechem monologu przyjaciółki - Zrób mi chociaż kawy. Inka, dwie łyżeczki, bez mleka w białej filiżance.
- Ok, zanim się wymyjesz zdążę zrobić i wypić trzy takie - śmiała się Gusia, posyłając Fado buziaka w powietrzu
- Brakowało mi ciebie Fado.
- Mnie ciebie też. - i zniknęła za drzwiami łazienki
Kac? Jaki kac? Lekki ból głowy i świadomość, że stoi w kolejce po swoje marzenia spotęgowały tylko emocje. Z rozmyślań wybił ją telefon od Mata!
- Nie śpisz już? Myślałem, że pośpicie sobie po takim melanżu! - śmiał się Mat do słuchawki
-Co? Skąd ty wiesz.
- Facebook prawde ci powie, przecież dodałaś wczoraj zdjęcie z pod tesco z Guśką! Nie pamiętasz?
- Co? Ja... Pamięta,. Wiesz co kochanie, muszę kończyć bo jestem w UP składam papiery o dofinansowanie na bistro.
- Jak to? A biznes plan? Zaraz, zaraz. Jest Gusia, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że pisałyście go pod wpływem?
-Tak właśnie. Na prawdę muszę kończyć.
-Wariatki! Podziwiam i życzę powodzenia. Ale nie po to dzwonie Fado?
- No to po co? - dopytywała
- Dziś jest operacja twojego taty, podjęłaś już decyzję?
- Tak. Zadzwonię później.
27. Nie mogła spać w nocy przez kolejne dwa tygodnie. Budziły ją koszmary, wspomnienia. Przed oczami pojawiła się przeszłość i za nic nie chciała ulecieć z głowy. Nad ranem znów sięgnęła po kartkę urodzinową ( schowaną pod poduszką ) i czytywała list po raz kolejny.
Życie jest takie nieprzewidywalne, wiedziała o tym od dawna. Ale to spadło na nią jak grom z jasnego nieba. Jaką decyzję powinna podjąć, by potem nie żałować, by nie mieć wyrzutów sumienia...
Coraz częściej wychodząc z pracy zaglądała przez okno tego lokalu, który był do wynajęcia. W głowie pojawiały się plany na własną działalność, o której przecież marzyła od dawna.
Rozmawiała nawet o tym ze swoją szefową, która poparła pomyśl i okazała  chęć pomocy w razie problemów urzędowych. Mogłaby spokojnie połączyć prace i przygotowania, które zajęły by też trochę czasu. Teraz kiedy miała samotne popołudnia, bo obaj jej mężczyźni wyjechali na trzymiesięczny staż do Niemiec, mogła na spokojnie przygotować biznes plan.
Zamyślona weszła do klatki, nie zauważając stojącej pod nią Gusi.
- Hej, piękna! Ludzi nie poznajesz?
- Gusia?? No nie wierzę! - już dawno miała ją odwiedzić przyjaciółka, która po urodzeniu synka wyjechała z zapyziałej dziury. Wprawdzie ostatnio Fado wspomniała jej przez telefon, że ma wolną chatę ale do głowy by jej nie wpadło...
- Ale masz minę kobieto! - śmiała się Gusia, jak zwykle pięknie umalowana z pięknymi paznokciami. Wysoka, czarnowłosa Gusia...
- No chodźże do góry, chodź zapraszam.
Następnego dnia Fado musiała iść jeszcze do pracy, dlatego obiecała sobie wypić jedynie dwie lampki wina. Co w rezultacie skończyło się spacerkiem przed samą północą do całodobowego Tesco po wódkę. Tak. Gusia była jedyną dziewczyną, która piła z nią bez problemu wódkę, nie mając na drugi dzień kaca. Dobrze się złożyło, bo spotkały tam szefową Fado, która na pożegnanie krzyknęła do Fado, by nie przychodziła w piątek do pracy i zajęła się koleżanką.
Do ósmej rano ubyło półtora litra alkoholu, dwa litry coli ale został napisany biznes plan. Biznes plan Fado na bistro o nazwie jakże oryginalnej "FADO".

26. Prezentem był półroczny karnet na kort tenisowy. Do ustalenia tylko zostały Fado godziny.
- Pamiętał. -pomyślała otwierając prezent już wieczorem.
 Mag przysłała jej przepiękne lakiery do paznokci z liścikiem " Używać tak często jak tylko się da" - Kochana moja - uśmiechnęła się zamierzając otworzyć kolejny prezent od Artiego.
Rakieta tenisowa, odpowiednia dopasowana do niej, opaski na głowę i dłonie, czapka z daszkiem, taśma do rakiety i strój zielony t shirt i zielono białe spodenki - spódnica. Dołączona była też książka o taktyce gry.
- Nie zostaje mi teraz nic innego jak zacząć grać - powiedziała do Artiego jak zaglądnął do jej pokoju z kakao i herbatnikami. Usadowił się w nogach jej łóżka i obserwował siostrę zadowoloną z prezentów.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. - powiedział niepewnie
- Od kogo? - była zaskoczona
- Przyszedł pocztą na moje nazwisko z listem... - ciągnął dalej  wyciągając z kieszeni małe pudełeczko i dołączona do niego kartkę urodzinową.
 W środku była złota podkowa, na widok której Fado pojaśniały oczy i zaszkliły się momentalnie. Zamknęła pudełko i momontalnie zaczęła rzewnie płakać.
- Po co on to wysłał?! Arti! Po co?! Tyle lat ciszy i nagle co....... ojciec sobie przypomniał o córce?
- Nie mów tak Fado! To ma być prezent pożegnalny. - podniósł głos
- Aha!! Pożegnalny? To następny dostanę za kolejne 13 lat?? O tym mówisz?
- Następnego może już nie być...
- Co TY chrzanisz Brat. - z nerwów zapaliła papierosa nie od tej strony co powinna i zaczęła się dusić
- Cholera Fado! On umiera. - już wykrzyczał Arti
- Nic mnie to nie obchodzi! - obróciła się w stronę okna i przywołała w pamięci ten moment kiedy jako ośmiolatka siedziała na kolanach swojemu ojcu i wpatrywała się w powieszoną na złotym łańcuszku przywieszkę w kształcie podkowy. - Kiedyś ty będziesz ją nosić - powiedział - a kiedy? - dopytywała przez nastepne kilka godzin - Córeczko wtedy, gdy mnie już tu na świecie nie będzie - To ja jej nie chce!