czwartek, 26 czerwca 2014

6. Obudziła się rano z dziwnym spokojem, zastanawiając się, czy zażywała przed snem tabletkę. Przypomniała sobie jednak rozmowę na górce i wino. To dzięki niemu przespała całą noc. Szybko udała się do łazienki, by po prawie godzinie zasiąść przy barowym stoliku Mag i nalać sobie pysznej kawy z ekspresu. Mag urządziła sobie kuchnie w takim stylu, jaki podobał się tez Fado. Ogromne okno z widokiem na ogród dodawało jej tylko uroku. Nie ma się co dziwić, w końcu kuchnia to królestwo Mag i to tutaj powstają najlepsze posiłki na świecie.
- Cześć ranny ptaszku! - przeciągając się z niedospania powiedziała Mag.
- No dzień dobry! Przygotowałam Ci tabletkę na migrenę, bo znając życie się do Ciebie przyczepiła znowu... - uśmiechając się podała Mag szklankę wody, tabletkę i nalała kawy.
- Oj tak. Dzięki. - spojrzała podejrzliwie na Fado. - A Ty? Coś taka pobudzona? I jak ładnie wyglądasz! Czyzbyś miała dziś do kogoś puszczać oczko? - śmiała się Mag.
- Ugryź się w nos, ok! Po prostu sprzyja mi klimat! - droczyła się Fado.
- Cieszę się, że jest Ci tu dobrze. Za godzinę mam pacjenta, wspominałam Ci?
- Tak, tak. Wczoraj całą drogę do domu o nim mówiłaś. Wyjdę na ogród w tym czasie. - powiedziała Fado.
- Dobrze, ale najpierw musisz obejrzeć mój gabinet. Wizyta zajmie mi nie więcej niż godzinkę, to specjalny pacjent i chcę go przyjąć mimo dnia wolnego. - tłumaczyła Mag. - No chodź!
- Ale gdzie? Do gabinetu? Teraz? - Muszę się przecież ubrać! - protestowała Fado.
- Musisz to Ty tylko wziąć kubek kawy i iść za mną.
Przeszły do białych drzwi, których drzwi otwierało się za pomocą kodu. By za chwilę znaleźć się w gabinecie, a w zasadzie w poczekalni.
- Nie wierzę! Gabinet w domu! Ładnie tu, wszystko tak po twojemu - czysto i schludnie. - chwaliła Fado.
Musisz mnie na tej maszynie zważyć, zmiezyc i wszystko co można. Czy muszę się zapisać na specjalną wizytę, pani doktor? - upijając łyk kawy, śmiała się.
- Hm.. nie wiem, czy znajdzie się dla pani dogodny termin, biorąc pod uwagę fakt, że niedługo pani opuszcza to urocze miejsce...
- Ależ proszę się nie martwic, wrócę z chęcią, nawet specjalnie na jedną wizytę! - droczyły się i smiały do momentu, aż usłyszały dzwonek do drzwi.
- O cholerka! To Tomasz! Nie mogę się tak pokazać, wpuść go i zaproś do gabinetu, niech chwile poczeka! - szeptała Mag i wyleciała jak z procy białymi drzwiami się przebrać.
- Cooooo.... Ja..... - wycedziła Fado do samej siebie - Dzięki Ci Boże, że nie zwykłam pic kawy w szlafroku! Uff.
Podeszła do drzwi, poprawiła włosy i uśmiechając wpuściła gościa do poczekalni.
- Dzień dobry, Mag.. To znaczy się, pani doktor zaraz do pana zejdzie. Zapraszam do gabinetu. - niepewnie poprowadziła Tomka do gabinetu.
- Bardzo pani dziękuję, w zasadzie jestem wcześniej, więc nie ma pośpiechu. - przyglądał jej się uważnie, gdy podniosła do ust kubek z kawą...
- O! Przepraszam. Może ma pan ochotę na kawę? - spytała.
- Nie dziękuję, już piłem. - uśmiechnął się.
- Już jestem! Przepraszam Tomek, ale zupełnie zgubiłam poczucie czasu, właśnie pokazywałam mojemu gościowi gabinet. Poznajcie się.
- Tomek, miło mi cię poznac.
- Fado! Mnie również!
- Fado, jak ten gatunek muzyczny?
- Nie zupełnie, hehehe - roześmiała się fado.
- Cóż, zapraszam do gabinetu! - wtrąciła się Mag. - puszczając Fado oko, dała jej do zrozumienia - A nie mówiłam, że będzie puszczanie oczka do kogoś...

wtorek, 24 czerwca 2014

5.
- I pewnie do końca dnia siedziałaś w domu, zamknięta w pokoju z zasłoniętymi roletami tonami słoneczniku i Magdą M na dvd? - podejrzliwie spojrzała Mag.
- Tak... Masz rację. Przepraszam, że Cię wtedy skłamałam - nie umiałam inaczej. - mówiła już przez łzy Fado. - Wiesz, ile dla mnie znaczyło to, że mogłam mu w końcu prosto w oczy wygarnąć to, co chciałam rok temu! W końcu po roku doznałam oczyszczenia... Było mi z tym i dobrze i źle - ale teraz koniec końców jestem z siebie dumna. - stłukły się kieliszkami.
- Dobrze jest z siebie wyrzucić to, co nam leży na serduchu. Łatwiej jest wtedy funkcjonować. Cieszę się mała, że w końcu ' doznałaś oczyszczenia' - uśmiechnęła się serdecznie i puściła Fado oczko.
- Chcę Cie jeszcze o coś spytać, gdzie znikasz co środy na całe popołudnia i wieczory? Pytałam Artiego, bo wiem, że on wie. Powiedział mi, że cię raz śledził... Ale nie puścił pary z ust gdzie byłaś... - Mag czekała z niecierpliwością na odpowiedź.
- A to drań! Dobrze mi się raz wydawało, że słyszałam jego dzwonek telefonu. Tylko on taki ma. Ale zdążył się cwaniaczek ukryć! Hahahaha - wybuchnęła śmiechem
- Z czego tak rechoczesz? Jesteś obłędna, raz masz łzy w oczach by za chwilę śmiać się do rozpuku! - dodała Mag.
- Bo kiedyś Arti rzucił tekstem, czy ja aby nie zaczęłam pracować w jakiejś agencji towarzyskiej, bo tak znikam. Spytałam go czy bym się nadawała. Potwierdził. Więc na odczepnego rzuciłam mu, że jak są warunki jest też praca! I najwidoczniej się przestraszył. Kochany drań... hahahaha
- hahahaha No nieźle! Nieźle, ale powiesz mi w końcu, gdzie chodzisz!? - nalegała Mag.
- Co środę jestem wolontariuszką... w domu dziecka. A wieczorem przygotowuję im gry i zabawy na następny tydzień... - przyznała się Fado.
- To mi sprawia tyle radości i przede wszystkim czuję się potrzebna. Rozumiesz mnie Mag? - spytała Fado.
- Rozumiem misia, rozumiem! Musimy się już zbierać, bo późno. Dokończysz mi wszystko w domu. Mam nadzieję, że niespodzianka się udała - powiedziała Mag.
- Ohhh tak! To chodź jeszcze pstrykniemy sobie sweet focie na pamiątkę.
I jak zwykle wystawiając języki i mrużąc oczy uwieczniły kolejną piękną chwilę ich przyjaźni na zdjęciu...

4. I faktycznie widok zapierał dech w piersiach. Miało się wrażenie, jakby świat był u stóp. Widać było wszystkie odcienie zielonych, kwitnących roślin. Reakcja Fado była właśnie taka, jakiej spodziewała się Mag. Usiadły na kocu, nalały wina do kieliszków, odpaliły papierosa i spojrzały sobie w oczy. Fado zaczęła:
- Kiedyś Mati też mnie zabrał w podobne miejsce, wiesz. Oczywiście nie ma ono porównania z tym, co ty mi teraz zafundowałaś. - Nastała dłuższa chwila ciszy, po której Fado kontynuowała:
- Ostatnio go widziałam... W tej piekarni obok rynku, jak zwykle kupował grahamki, cztery grahamki! To było dziwne wiesz Mag, stał za mną w kolejce a ja odczuwałam wtedy niepokój, po prostu go wyczułam... I...
- To było w piątek? Wtedy odwołałaś nasze spotkanie w kręgielni, prawda? - spytała Mag.
- Tak, w piątek - ściszonym głosem, naprzemiennie przykładając do ust to lampkę z winem, to papierosa odpowiedziała Fado.
- I... co się wtedy stało, Fado? - Mag niecierpliwiła się.
- Nie wiem dlaczego, ale intuicja kazała mi poczekać na niego przed piekarnią. Oczywiście udałam, że szukam czegoś w torebce...
- Cwaniak w Ciebie, Fado. I co? Co dalej? - dopytywała Mag.
- Wyszedł. Spojrzał na mnie. Ale przeszedł obok wolnym krokiem, jakby nigdy nic. Po chwili jednak zawrócił... 

*
- Spieszysz się bardzo? Może poświęciłabyś mi dwa kwadranse, skoro już na siebie wpadliśmy? - spytał Mati -
- To nie jest najlepszy pomysł. Chyba śpieszysz się na śniadanie z kimś. - Fado nie mogła powstrzymać się od uszczypliwości. - Chyba nie zjadasz na śniadanie czterech bułek sam? - wycedziła zwracając uwagę na trzymaną przez niego siatkę z pieczywem.
- To przyzwyczajenie. Weszło w krew. - odpowiedział ze znajomym uśmiechem. - To co? Kawa?
*

- Nie mów mi, że poszłaś z nim na tę kawę!? - nie mogąc doczekać się odpowiedzi, Mag nalała sobie kolejny kieliszek.
- Poszłam! Głownie on mówił. Opowiadał o swoim prawie rocznym pobycie w Holandii. O tym, że własnie w ten piątek wrócił. I akurat spotkał mnie...
- Tsssss, karmił Cię głodnymi tekstami widzę - zezłościła się Mag. - A ta jego cizia? Też wróciła?
- Nie są już razem od pół roku...
- Ph! Pewnie się na nim przejechała... - syczała Mag.

*
- Skończyłem ten związek kilka miesięcy po naszym rozwodzie. W sumie Fado, my nie zdążyliśmy nigdy porozmawiać na spokojnie o tym, co się stało...
- O czym tu było rozmawiać? Poszedłeś do łóżka z inną, koniec bajki. Co najlepsze całkiem pięknej bajki...
- Wiem! To moja wina. Ale posłuchaj, ty byłaś zajęta tą sprawą z adopcją, odcięłaś się odemnie! - uniósł głos Mati.
- Przypominam Ci, że gdybym była prawdziwą suką. Zostawiła bym Cię, kiedy dowiedzieliśmy się, że jesteś bezpłodny! A ja szukałam innego rozwiązania, bo chciałam mieć z Tobą dziecko! - wykrzyczała Fado  i wybiegła z kawiarni zostawiając swoje... cztery grahamki.
*

sobota, 21 czerwca 2014

3. Mag miała wyrzuty sumienia, że dała się tak podejść. Wiedziała, że przez te kilka dni jej pobytu w zapyziałej dziurze Fado skutecznie starała się ukryć to, co naprawdę w niej siedziało. Nie mogła sobie darować, że tym razem nie mogła tego przewidzieć. Kiedy obie mieszkały obok siebie to właśnie Mag wkraczała w takich sytuacjach do akcji - wyciągała Fado siłą z domu lub zostawały w nim, by spokojnie pogadać - czasem  zwyczajnie pomilczeć. Propozycja lepszej pracy była jednak dla Mag strzałem w dziesiątkę, dlatego zdecydowała się wrócić tam, skąd pochodziła. Potem już Fado radziła sobie z tym wszystkim, na swój sposób.
- Teraz trzeba ją postawić na nogi - pomyślała z uśmiechem mijając znajome już okolice. W tej właśnie chwili Fado zbudziła się z niedźwiedziego snu, więc Mag zjechała do zajazdu.
- Ile jechałyśmy? Mam nadzieję, że Ci nie chrapałam za bardzo. Oj, misia - co ja bym bez Ciebie zrobiła. A teraz pozwól, że Cie opuszczę i śmignę do kibelka. - Ze znajomym błyskiem w oku, Fado udała się do toalety za potrzebą.
To te środki nasenne tak na nią działały, uspokajały więcej niż powinny. Mag wyjęła termos z bagażnika, rozłożyła na stole przed karczmą serwetkę, wyjęła kubki i podziwiając swoje tereny z niepokojem czekała na powrót Fado.
- Kawa! Kurde, ale tu pięknie! - rozglądając się wokół Fado upiła łyk kawy.
- To jeszcze nic misia, zabiorę Cię w takie miejsca, że oczy Ci zbieleją. Ale powiedz, jak się czujesz? - niepewnie zapytała Mag.
- Nic nie czuję! I to jest w tym wszystkim najlepsze! Proszę Cię, odłóżmy tą rozmowę na wieczór, teraz chcę chłonąc to, co widzę. - powiedziała odpalając papierosa.
Mag wiedziała już, gdzie zabierze Fado jak tylko wrócą do domu i zjedzą porządny obiad - kolację. To musi się Fado spodobać, tylko wcześniej trzeba zabrać ze sobą stos chusteczek higienicznych, tabletki i kremy.
. . .
- I po co mi wiążesz te oczy? Czuję, jakbym się wspinała na śnieżkę! Daleko jeszcze? Kazałaś mi zjeść tonę jedzenia, deser a teraz to... - Aa aaa psik! Cholera! Czuję bujną roślinność. - dało się słyszeć monolog Fado, prowadzonej grzecznie pod rękę przez śmiejącą się po cichu Mag.
- Gadaj sobie zdrowo, chcę Ci przypomnieć, że obiecałaś porozmawiać zemną wieczorem. Jest wieczór, a ja Ci sprawiam dogodne warunki do rozmowy Fado. Nie wykręcisz się już. Stad do domu daleko.
- Dobra, masz to jak w banku! Aaa psik! Daj mi tylko wody i chusteczkę. Porozmawiamy!
- Gotowa!? - spytała Mag
- Ale na co? Mówisz tak, jakbym miała mieć przed sobą cały świat u stóp... Dalej! Zdejm mi wreszcie tą opaskę i daj porządnie wydmuchać nos! Aż nie wierzę, że skazujesz mnie na takie męki...
- 3...2...1... - oto moje dzieciństwo misia, dzielę się z Tobą tymi widokami, doceń to! - powiedziała Mag odsłaniając Fado oczy. A ta ze zdumienia zaczęła przecierać swoje i tak już załzawione od kataru, otworzyła szeroko usta i opadła na trawę...
- Zakochałam się...

piątek, 20 czerwca 2014

2. Fado miała prawo jazdy dopiero kilka miesięcy. Podróż do Krk miała być dla niej taką pierwszą, dłuższą. Kilka dni wcześniej została dokładnie przeszkolona z mapy gps'a przez Artiego.
- Jedź i miej oczy szeroko otwarte. Nie zagadujcie się za bardzo, bo jak się rozmarzysz, to Bóg jeden wie... - powtarzał.
Mimo dużej różnicy wieku, jaka dzieliła rodzeństwo i mimo wielu złośliwości jakie sobie dawkowali - kochali się bardzo i jedno za drugie skoczyło by w ogień. Przeszli bardzo dużo razem i decyzja o wspólnym zamieszkaniu była dla nich doskonałym rozwiązaniem. On - wdowiec i ona rozwódka. Rodzeństwo z piekła rodem. Kiedy Arti stracił żonę, Fado była w trakcie sprawy rozwodowej. Oboje się wspierali jak tylko mogli. Kto by pomyślał, że minął już rok czasu. 
- Ruszamy! - Zarządziła Mag, zamykając drzwi od bagażnika. - Pamiętaj, że obiecałaś wypalić przez drogę tylko 4 papierosy. Spojrzała na Fado z lekkim niedowierzaniem.
- Tak, pamiętam. - Odpowiedziała Fado gasząc na chodniku niedopałek papierosa i wkładając do ust miętówkę. - Ruszamy.
Całe szczęście, ze obie lubiły ten sam typ muzyki,  każda z nich była zadowolona. Im bardziej w samochodzie słychać było tylko muzykę, tym bardziej Fado się zamyślała i przyciskała pedał gazu. Wracały do głowy wspomnienia, piętrzyły się myśli, których nie dało się pozbyc nawet przez rok czasu. W końcu nie zawsze zostaje się 23-letnią rozwódką, zdradzoną przez męża po dwóch latach małżeństwa.
-Fado! Fado! Uważaj! - wyrwał ją z przemyśleń głos Mag. - Zatrzymaj się na najbliższym zjeździe, i to już! - zarządziła Mag.
Zjechała z drogi, wyłączyła silnik i powoli otworzyła drzwi. Wyczołgała się z auta i opadła na najbliższą ławkę, nerwowo wyjmując papierosa z paczki. Mag odpaliła jej zapalniczkę, bo i to w tej chwili sprawiało Fado problem.
- Myślałam, że masz to już za sobą. Wydawałaś się gotowa na ta podróż na kółkiem, Fado! Zdajesz sobie sprawę do czego mogłaś doprowadzić! Mogłaś nas zabić! - wykrzyczała Mag i również odpaliła sobie papierosa. Na bok poszły zdrowe zasady.
- Mag, do cholery! Też tak myślałam, ale myliłam się. Jeszcze jestem za słaba. Przepraszam. Jedź dalej, proszę.
- I tak zrobię! A Ty zażyj te swoje środki, wzięłaś je na pewno ze sobą, prawda? Lepiej żebyś tą drogę przespała. A na moim terenie już ja się tobą zajmę. - powiedziała poprawiając siedzenie i lusterka.

Fado w kosmosie.

W środkach masowego przekazu zasłyszałam, że w najbliższym czasie możliwe będą podróże w kosmos. A może już są? Dostępne tylko dla nielicznych... Ciekawa sprawa, jakby nie patrzeć. Ciekawa dla kogoś takiego jak ja; która za nic na świecie nie wsiądzie do samolotu ale podróż statkiem kosmicznym, ba! A co! A czemu nie :)
 I to będzie właśnie tematem przewodnim.
 Podróż w kosmos
 - kosmos
 - Fado.

1. Czerwiec, 2014 - zapyziała miejscowość na dolnym śląsku i ona 24-letnia wariatka, nazywana przez najbliższych - Fado. 

- Fado, do cholery! Wyjdziesz w końcu z tej łazienki, ile mam czekać. - dało się słyszeć w całym bloku krzyk Artka. Siedząc pod łazienką już trzeci kwadrans nie wytrzymał i zażywając miętówkę wyszedł z domu, sycząc pod nosem.
Na nic zdało by się jego walenie do drzwi i krzyczenie, bo dopiero po następnym kwadransie wyładował się Fado telefon i wyłączyła się muzyka w słuchawkach. - Czas wracać do rzeczywistości - pomyślała i czym prędzej suszyła siebie i włosy, by potem kolejny kwadrans nakładać na siebie tony kremów. 
Zza okien słychać było koszenie traw, co nie bardzo ją ucieszyło ale nie pozbawiło chęci wyjścia z domu. 
Don't worry be happy... - rozległ się dźwięk telefonu. Próbując go jak najszybciej odebrać, Fado potknęła się o buty zostawione na złość przez Artiego na przedpokoju i nabiła sobie guza na czole.
 - Standard - pomyślała i wcisnęła zieloną słuchawkę... - Halo, misia? Co? Nie działa? Wr... to pewnie sprawka tego osła! Już schodzę i Ci otwieram. Włożyła klapki i zbiegła na parter otworzyć Mag drzwi od domofonu. A tam zastała stojącą w słońcu upalnego przedpołudnia niebieskooką kumpelę, trzymającą w ręce siatkę z owocami. 
To były ostatnie dni urlopu Mag, który spędzała w tej zapyziałej dziurze odwiedzając Fado najczęściej jak tylko się dało. Dziś niestety był dzień jej powrotu do domu, dlatego zaraz po wspólnym śniadaniu razem z Fado miały wsiąść w auto i pomknąć na Małopolskę, gdzie miały spędzić z kolei kilka dni z atrakcjami przygotowanymi przez Mag. Obie znały się niedługo. Niedługo biorąc pod uwagę inne przyjaźnie Fado - bo kilka lat. Jednak miało to małe znaczenie. Znały się jak łyse konie i nawet odległość nie przeszkadzała im w pielęgnowaniu przyjaźni.
- To ja się zajmę śniadaniem - wycedziła Mag przez zęby, zakładając odrazu, że Fado ten fakt ucieszy. I miała rację. Mag była mistrzynią w przygotowywaniu pysznych posiłków, a co za tym idzie zdrowych - jak przystało na renomowaną panią dietetyk. I tak... Właśnie tak. Fado nie mogła sobie pozwalać w jej towarzystwie na niezdrowe jedzenie. Ot, co. Wszystko dla zdrowia - jak zwykła mawiać Mag. 
Kiedy Fado kończyła pakować kuferek z resztą kosmetyków, Mag kończyła przygotowywać ucztę. - Spodziewamy się kogoś jeszcze? - spytała Fado ale zaraz ściszyła głos, widząc wzrok Mag. Siadła grzecznie przy stole i razem z Mag spożyły ten wspólny posiłek...

" Don't worry - be happy" czy jakoś tam...

Te słowa staną się chyba moim osobistym hymnem,
 bo - patrząc na to co się zemną teraz dzieje; idealnie pasują. 

Bo przychodzi taki czas, kiedy nie wystarczają Ci rozmowy z bliskimi osobami, kiedy nie pomaga wypłakanie się w łazience. Wtedy ma pomóc zwyczajne wypisanie się w eter! Czy pomoże... Czas pokaże.

Dzień dobry, oto Fado i jej świat. :)