piątek, 19 września 2014

10. Na czwartek miały zaplanowaną wycieczkę po Krk, ale zmieniły plany. Dzień rozpoczęły od biegu w Lasku Lipie.
- Obawiam się, że nie dotrzymam ci kroku... mam słabiusieńką kondycję!
- Nie fisiuj Fado! Przecież nie każę ci od razu biec 10 kilometrów. Spokojnie, przyda nam się świeże ranne powietrze. O tej porze biega tam wiele osób.
- Myślałam, że ty tylko korzystasz z siłowni a tu taka niespodzianka...
- Czasem, jak za dużo myśli uzbiera się w głowie to biegnę do lasku. To takie moje oczyszczenie.
- Dieta nie wystarczy Ci na oczyszczenie!? - krzyknęła Fado wybiegając na furtkę i śmiejąc się głośno.
- Widzę, że dowcip ci się wyostrzył - powiedziała Mag dobiegając do przyjaciółki.
Okazało się, że Fado wcale nie ma słabej kondycji. Do domu wróciły po dwóch godzinach i kilku litrach wypitej wody zmęczone ale szczęśliwe.
Zjadły śniadanie wspólnie ale zaraz potem Mag wyszła do gabinetu przyjmować klientów. Fado otworzyła lapka i odczytywała pocztę.
- 6 wiadomości od Mattiego?! - była w szoku, pobyt w Małopolsce zupełnie oderwał ją od rzeczywistości, którą z radością zostawiła na dolnym śląsku... - czytać... nie czytać - wahała się, w końcu jednak otworzyła pierwszą...
Pierwszą, z dnia kiedy spotkali się przed piekarnią:
"Zapomniałaś grahamek, więc zabrałem je do siebie i zjadłem. M." - no tak, w pośpiechu nie zabrała ich ze sobą...
Druga, pisana pod wieczór tego samego dnia.
"Nie mogę sobie znaleźć miejsca, myślę o naszym spotkaniu. M." - a myśl sobie, pomyślała Fado z trzaskiem zamykając lapka.
Nerwowa to Fado była bardzo, łatwo było ją wyprowadzić z równowagi i rozzłościć. Próbowała nad tym panować, wszystko przychodzi jednak z czasem. Dalszej korespondencji już nie doczytała tylko wrzuciła do folderu SPAM. Może kiedyś zechce jej się do tego wrócić, ale teraz nie ma na to czasu i najmniejszej ochoty.
- Czas na odwiedzenie Mag w gabinecie. Powinna mieć przerwę między pacjentami. Z dwoma kubkami mocnej czarnej zmierzała ku białym drzwiom.
- Moja kochana, ratujesz mnie. Daj, daj - ucieszona Mag sięgnęła po kubek i upiła na raz połowę...
- Oho! Dali ci pacjenci popalić chyba, co?
- Dali nie dali, taka praca. Nie nudzisz się za bardzo? Co robiłaś?
- Odczytywałam pocztę... i trafiłam na kilka wiadomości od...
- Mati się odezwał? Nooo spodziewałam się, że to nastąpi! - wstała - Chodź wyjdziemy do ogrodu na świeże powietrze, widziałaś, że mżyło?
- Nie zauważyłam, mmmm moje ulubione po deszczu - zaciągając się rześkim powietrzem - nie odczytałam ich, spokojnie. Teraz nie mam do tego głowy.
- Powiedz lepiej, czy zgrałaś zawartość z dysku?
- Tak, Fado. Jestem spokojna, że to go powstrzyma przed dalszymi napadami na mnie. - westchnęła Mag. - Kiedyś poznałam go u znajomych, potem był moim pacjentem, schudł kilkanaście kilo dzięki mojej diecie. Tylko nie dawał po sobie poznać nigdy, że ma coś z psychiką nie tak... Albo ja byłam tak zapatrzona... Nie wiem..
- Czyli znasz go, wiesz nim dużo. Myślę tak jak Ty, że będzie się bał zgłoszenia tej całej sprawy na policję...
Nie zdążyły zakończyć tematu bo przyszedł następny pacjent i Fado wróciła do domu. Postanowiła przygotować obiad. Już dawno chodziła za nią pizza. Ubrała się i wybrała do pobliskiego marketu...
*
Dzwonek domofonu zbudził go. Niechętnie wstał i podniósł słuchawkę:
-Halo!
- Arti! Siemasz stary, masz chwile?
- Ale kto mówi?
- Mati, chciałbym zamienić z tobą dwa słowa.
- Wchodź! - powiedział Arti.
*

2 komentarze:

  1. Aż mi wstyd, bo miałem już dawno coś niecoś tutaj napisać. Przeczytałem całość i czekamcna więcej, jestem ciekawyz co będzie dalej. Mam nadzieję, że pojawi się ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawi się, jak tylko wena przyjdzie - najdzie :P

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Dziękuję, że znalazłaś/eś czas by zajrzeć do mnie. Mam nadzieję na kolejne wizyty. Pozdrawiam. Daga