piątek, 20 czerwca 2014

Fado w kosmosie.

W środkach masowego przekazu zasłyszałam, że w najbliższym czasie możliwe będą podróże w kosmos. A może już są? Dostępne tylko dla nielicznych... Ciekawa sprawa, jakby nie patrzeć. Ciekawa dla kogoś takiego jak ja; która za nic na świecie nie wsiądzie do samolotu ale podróż statkiem kosmicznym, ba! A co! A czemu nie :)
 I to będzie właśnie tematem przewodnim.
 Podróż w kosmos
 - kosmos
 - Fado.

1. Czerwiec, 2014 - zapyziała miejscowość na dolnym śląsku i ona 24-letnia wariatka, nazywana przez najbliższych - Fado. 

- Fado, do cholery! Wyjdziesz w końcu z tej łazienki, ile mam czekać. - dało się słyszeć w całym bloku krzyk Artka. Siedząc pod łazienką już trzeci kwadrans nie wytrzymał i zażywając miętówkę wyszedł z domu, sycząc pod nosem.
Na nic zdało by się jego walenie do drzwi i krzyczenie, bo dopiero po następnym kwadransie wyładował się Fado telefon i wyłączyła się muzyka w słuchawkach. - Czas wracać do rzeczywistości - pomyślała i czym prędzej suszyła siebie i włosy, by potem kolejny kwadrans nakładać na siebie tony kremów. 
Zza okien słychać było koszenie traw, co nie bardzo ją ucieszyło ale nie pozbawiło chęci wyjścia z domu. 
Don't worry be happy... - rozległ się dźwięk telefonu. Próbując go jak najszybciej odebrać, Fado potknęła się o buty zostawione na złość przez Artiego na przedpokoju i nabiła sobie guza na czole.
 - Standard - pomyślała i wcisnęła zieloną słuchawkę... - Halo, misia? Co? Nie działa? Wr... to pewnie sprawka tego osła! Już schodzę i Ci otwieram. Włożyła klapki i zbiegła na parter otworzyć Mag drzwi od domofonu. A tam zastała stojącą w słońcu upalnego przedpołudnia niebieskooką kumpelę, trzymającą w ręce siatkę z owocami. 
To były ostatnie dni urlopu Mag, który spędzała w tej zapyziałej dziurze odwiedzając Fado najczęściej jak tylko się dało. Dziś niestety był dzień jej powrotu do domu, dlatego zaraz po wspólnym śniadaniu razem z Fado miały wsiąść w auto i pomknąć na Małopolskę, gdzie miały spędzić z kolei kilka dni z atrakcjami przygotowanymi przez Mag. Obie znały się niedługo. Niedługo biorąc pod uwagę inne przyjaźnie Fado - bo kilka lat. Jednak miało to małe znaczenie. Znały się jak łyse konie i nawet odległość nie przeszkadzała im w pielęgnowaniu przyjaźni.
- To ja się zajmę śniadaniem - wycedziła Mag przez zęby, zakładając odrazu, że Fado ten fakt ucieszy. I miała rację. Mag była mistrzynią w przygotowywaniu pysznych posiłków, a co za tym idzie zdrowych - jak przystało na renomowaną panią dietetyk. I tak... Właśnie tak. Fado nie mogła sobie pozwalać w jej towarzystwie na niezdrowe jedzenie. Ot, co. Wszystko dla zdrowia - jak zwykła mawiać Mag. 
Kiedy Fado kończyła pakować kuferek z resztą kosmetyków, Mag kończyła przygotowywać ucztę. - Spodziewamy się kogoś jeszcze? - spytała Fado ale zaraz ściszyła głos, widząc wzrok Mag. Siadła grzecznie przy stole i razem z Mag spożyły ten wspólny posiłek...

1 komentarz:

  1. Piękny początek, czytam czytam ..i coś mi to przypomina, albo kogoś :) ciekawe czy zgadłam. fajnie znowu Ciebie czytać Misia :):*

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Dziękuję, że znalazłaś/eś czas by zajrzeć do mnie. Mam nadzieję na kolejne wizyty. Pozdrawiam. Daga